|
|
Forum Graczy Homeworld Forum dla fanow i graczy gier serii Homeworld
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
MietekPL
Bosmanmat
Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielony Gaj
|
Wysłany: Nie 12:15, 22 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
MietekPL lub Mietekppl
Znać życię będę Pierwszy - a i trzeba swój dywizjonj utworzyć by się sprzydało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
-Rakieta-
Administrator
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śmignąłem z fregaty :)
|
Wysłany: Śro 18:05, 04 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
mietekppl - tylko takie znalazłem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
MietekPL
Bosmanmat
Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielony Gaj
|
Wysłany: Śro 19:18, 04 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
to ja
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
-Rakieta-
Administrator
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śmignąłem z fregaty :)
|
Wysłany: Pon 22:21, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Aaaa, zostawię tutaj, czemu nie? Wspomnienie wczorajszego lotu na symulacyjnym trybie:
Długie starcie nad Sycylią
1. Poznanie nieznanego samolotu
Wystartowałem na dwupłatowcu Hawker Fury w celu znalezienia jakiegokolwiek celu. Potrzebowałem zebrać zaledwie kilka punktów by móc wrócić na lotnisko zmienić samolot na Hurricane. Pierwszy start w normalnej bitwie przeciw innym graczom po dwóch latach przerwy. Zakupiłem sobie pedały orczyka (steru kierunku) i mogłem polatać odważniej, bo wreszcie zyskałem pełną kontrolę nad usterzeniem ogona. Wolant już był i do dziś jestem z niego zadowolony.
Pierwszy raz startowałem dwupłatem - zawsze wybierałem do lotów treningowych "normalne" maszyny. Start odbył się gładko. Ujrzałem szybko przeciwnika, leciał bokiem do mnie, dwupłat, He 51, niestety zobaczył mnie i spikował w dół. Podążyłem za nim, ale on spóźnił się z wyciągnięciem w górę i wyrżnął w ziemię. Nawet nie zdążyłem w niego wycelować. Poleciałem dalej zawiedziony. Po kilku minutach lotu tuż pod pokrywą ciężkich chmur i walce z turbulencjami, znalazłem jakieś samoloty. Rozpoznałem dwóch walczących - niemiecki He 51 i amerykański P.26. Niemiec był z wrogiego obozu. Nie zdążyłem go dopędzić, gdy za mną rozległ się nieopisany warkot. Z podstawy chmur wyskoczyła eskadra około 10 bombowców. Włoskie Sparviero leciały bombardować naszą bazę. Bez namysłu zawróciłem na nie, leciały wolno, dopadłem je i strzelałem. Tu zacząłem kląć. Celownik w moim dwupłacie to luneta, coś okropnego i niewygodnego do celowania, dodatkowo zapomniałem zmienić amunicję z niewidzialnej na zawierającą smugacze. Zwykle latam bez smugaczy i pocisków nie zostawiających tracerów. W rezultacie strzelać mogłem jedynie na wyczucie z tym fatalnym systemem celowania. Ostrzelałem trzy samoloty, chyba coś trafiłem, widziałem, jak zrzucają bomby - lecz ich ostrzał strzelców był byt gęsty, moje 7mm nie były specjalnie groźne, a maszyna dostała, więc musiałem zrejterować w dół i uciekać na lotnisko. Lądowanie wręcz perfekcyjne.
Po naprawie i uzupełnieniu amunicji (jako klasyczny idiota, zapomniałem, że można było typ amunicji zmienić) ponownie wystartowałem. Nie było wystarczająco dużo punktów na Hurricane. Wypatrzyłem w 33 minucie mojej całej przygody kręcących się pilotów nad miasteczkiem.
Szybko włączyłem się do akcji, szukałem celu, siadłem na ogon jakiemuś Niemcowi, lecz z boku ktoś otworzył do mnie ogień. Wyminął mnie, to był włoski G.50.
2. Pojedynek
Zacząłem rozglądać się za Włochem, zawróciłem do niego. Szybko dokręciłem do przeciwnika i siadłem mu na ogonie. Reszta towarzystwa się gdzieś ulotniła. Zostaliśmy sami. Włoch szybko zorientował się, gdzie jestem i rozpoczął uniki. Szedł jednak w górę nie mając prędkości, łatwo go dopędzałem. Próbował też się ze mną kręcić - lecz mój dwupłat zakręcał ostrzej. Zadziwiała mnie ta sytuacja - zacząłem się tylko modlić, aby nie przyszło mu robić w długa prostą na pełnym gazie, bo wtedy zyska lepszą prędkość i ucieknie. Rozpoczął się taniec dwupłata z dolnopłatem. Siedziałem mu wprost na ogonie. Kląłem na celownik i strzelałem na wyczucie. Oszczędnie. Raz po raz. Cholerne karabiny 7mm, nic nie robiły. Od czasu do czasu widziałem rozbłyski trafień. Wkrótce widać było smużkę dymu, tracił jakiś olej, miał poharatane całe skrzydła, wkrótce odpadła mu lewa klapa. Mimo to, wciąż leciał. Facet wykręcał beczki, leciał brzuchem do góry, wyskakiwał w górę. Wciąż byłem za nim. Panowałem nad przepustnicą. Jednak trzy razy było groźnie. Jeden plus trafień był - wyraźnie szło mu coraz trudniej utrzymać się i tracił prędkość. Dwukrotnie spóźniałem się z zamknięciem gazu, gdy ten leciał do góry i przeciągał. Wyprzedzałem go i tylko szybka ucieczka w bok ratowała przed pociskami. Raz wykonał zaskakującą figurę i efektownie spróbował mnie trafić, ale spudłował i mnie zgubił. Ja też czasu do czasu traciłem z nim kontakt wzrokowy, ale szybko po wykonaniu kilku okrążeń znajdywałem brunatny kamuflaż samolotu przeciwnika. On próbował dokręcać się do mnie, ale nie był stanie. To ja dokręcałem do niego, mam zwrotniejszy samolot. Wkrótce do pomocy podleciał do nie P.26, ale nie był w stanie usiąść Włochowi na ogon, a tym bardziej w niego trafić. Pluł gęsto amunicją i haniebnie strzelał gdzieś w niebo. Podleciał też Blenheim, ale ten był skupiony na bombardowaniu pozycji w pobliżu. Po 16 minutach walki, wyczerpującego latania i robienia figur niespełna 2 km nad ziemią przy prędkościach poniżej 250 km/h ostatecznie przechreściłem kadłub delikwenta, utracił moc w siniku i runął wreszcie na ziemię. Z ponad 2 tysięcy naboi zostało mi około 170.
3. Hurricane Mk. IIb/trop
Amunicji niemal brak, paliwo również na wykończeniu. Zostały 2 minuty i bak pusty. Na szczęście lotnisko było tym razem tuz pod ręką. Zmieniłem samolot. Wreszcie, Hurricane.
Dużo nim nie polatałem. Znalazłem naszą wyprawę bombową, atakował ją i gonił jakiś kolejny Włoch (G.200), zaszedłem cichaczem i jednosekundową serią zdjąłem. Buchnęły płomienie, zagrzechotały pociski po jego skrzydłach i zwalił się w dół. Niby tez karabiny 7mm, ale to Browningi i to 12 sztuk!
Potem zauważyłem pościg, ktoś do kogoś strzelał. Ścigany był sojusznik w dwupłacie, goniła go włoska Breda Ba.65. Krótką serią trafiłem ją, zadymiło, zwaliła się na bok i nawet podwozie jej wyskoczyło.
Chwilę potem sam oberwałem, nie wiem od czego, ale silnik miał kłopoty, traciłem olej i dymiłem paskudnie. Nie dociągnąłem do lotniska, było tym razem za daleko, silnik zatarł się za szybko, nie było wysokości by szybować. Rozbiłem samolot na pagórku.
W sumie tego dnia wylatałem 88 minut. 16 minut walki 1 na 1 to rekord. Zadowolony
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez -Rakieta- dnia Pon 23:03, 02 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
-Rakieta-
Administrator
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śmignąłem z fregaty :)
|
Wysłany: Pon 0:52, 22 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
Z cyklu Latanie w symulatorze.
Trzykrotne spotkanie moje w Hawker Fury z tym samym Bf-109.
Lecę Hawkerem Fury. Trzy razy spotkałem się z tym samym gościem w jego Bf-109. Trzy razy nasz pojedynek skończył się sromotną kolizją w powietrzu :008:
1. Pierwsze spotkanie to obserwacja, lecieliśmy do siebie bokiem w przeciwnych kierunkach zataczając spory łuk, stopniowa odległość malała. Nagle kolega w Bf-109 zrobił gwałtowny zwrot do mnie. Ja również to zrobiłem zwrot w jego stronę aby zmniejszyć mu szansę trafienia, jednak nieco bardziej opieszale. Poszliśmy w Head Ona, niestety podczas ciasnego wymijania się, moje skrzydło zawadziło końcówką i dupa, rozbijamy się się obaj. Nawet nie zaczęliśmy na dobre pojedynku, już się skończyło.
2. Tym razem ja go wypatruję, leciał niżej w kierunku przeciwnym kryjąc się lekko w chmurze. Siadłem na ogon, ale mnie spostrzegł. Zaczęła się bardzo ładna walka manewrowa, kolega próbował wykorzystać właściwości Bf-109 i wykonywał energy fighting, szedł na wysokość, ale nie go nie goniłem w górę, nie dawałem się sprowokować, więc się złamał i dał ściągnąć do walki mieszanej, wysokościowo-kołowej. Wygrywałem ten pojedynek, nawet go haratnąłem, miałęm przewagę, kolega popełniał błędy. Były bliskie headony i nożyce. Przy jednym z niebiezpieczne bliskich spotkań, mimo zapasu miejsca, gra stwierdziła kolizja, bo nam obojgu skrzydła pourywało, chociaż na powtórce było nadal daleko od kontaktu fizycznego. Z tej walki jestem dumny, bo pierwszy raz ładnie przyjąłem poważnego przeciwnika i wytrwałem dłużej niż 2 minuty, także kolizja była bardzo smutna... liczyłem na wyłonienie zwyciężcy, mogłem to być ja.
3. Tym razem to mnie zaatakował z dużej wysokości i wziął z zaskoczenia, bo go nie zauważyłem. Uszkodził mi stery, ale podjąłem walkę. Tym razem Bf-109 ładnie uciekał w górę i atakował, byłem na jego łasce, wygrywał to. Stery były słabe, kiepsko kontrolowałem i wpadłem nagle w korkociąg. 109 akurat nurkował i się takiego mojego wyhamowania w powietrzu widać albo nie spodziewał, albo spanikował, że się rozbiję (rzadko luzie wiedzą jak wyjść z korka, mimo dużego zapasu do ziemi, byliśmy na 3-4k) no i nurkując zaczął strzelać, a następnie wrąbał się prosto we mnie niczym kamikadze.
No cóż... widać, nie umieliśmy rozstrzygnąć walki w sposób normalny :dntknw:
Gracz zwał się "mu" coś tam, bardzo ładnie latał, nasiekał 7 samolotów, ale po trzeciej kolizji ze mną chyba stracił nerwy bo wyszedł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|